#amigapl na Lameriadzie Wiosna '97

...czyli jak spêdzi³em dni 23-25 maja tego¿ roku.

Zacznê tradycyjnie od listy obecnych... W zasadzie to sprawa jest trudna, bo by³o baardzo wiele osób, ja nie wszystkie widzia³em, pozna³em, wita³em (...zapamiêta³em :). Ale jednak (w kolejno¶ci alfabetycznej):

AMI, APair, Br0war, Capshift, Chamlet, Comanche, Cromax, Daco, DanCop, Daro, D-Roc, Dziunia, Grych, Insert, Izulka, Jabbas, Jacobs, Jedi, Jester, J0E, Jubal, Katka, KOLa, Kya, LMouse, Lud0, £ysy, Mellow, Mikerek, Monster, Mr Root, mps, Ninka, Olasme, Pablo, Pierre, Raq, RomeoAD, Royal, Slyzaar, STRodd, Szefo, Szymon, TxF, Xms, Yoga, Via, Venom, Verox, Wojsik, Zabora.

Zdajê sobie sprawê, ¿e pewnie drugie tyle (no, mo¿e nie a¿ tyle:) zapomnia³em. Podejrzewam siê tak¿e o b³êdn± interpretacjê kilku nicków... Z góry przepraszam :)

Niektóre z tych osób nie bywaj± na #amigapl, niektóre nie by³y nawet na samej Lameriadzie, ale przecie¿ nie o to chodzi...

No w³a¶nie - zacz±æ nale¿y od tego, ¿e zapewnie podobnie jak wiêkszo¶æ spotkanych przeze mnie osób, nie uwa¿a³em swej obecno¶ci na Gambleriadzie (Wiosna '97, 23-25 etc...) jako jakiej¶ swej misji. Nawet nie bardzo za celowe przedsiêwziêcie. By³ po prostu wygodny pretekst do spotkania siê wielu ludzi - a ¿e tam jakie¶ targi... No, nie zmienia to faktu, ¿e ze strony Amigi Lameriada wypad³a nie¼le, by³o du¿o i ciekawie, ale jednak ;))

Moja podró¿ zaczê³a siê w pi±tek, kiedy to by³em umówiony z J0Em i Venomem na dworcu w Krakowie P³aszowie. S±dzi³em, ¿e ca³y wyjazd jest dopiêty na ostatni guzik... Do momentu, w którym spróbowa³em siê zapi±æ - w p³aszczu brakowa³o jednego guzika, a jeden by³ obluzowany... Wskutek tego troszkê siê spó¼ni³em, i moi wspó³towarzysze podró¿y ju¿ siedzieli w poci±gu. Zd±¿y³em ponarzekaæ, ¿e wybrali pierwszy przedzia³ z brzegu, urwaæ sobie wieszak od p³aszcza i pojechali¶my.

Ostatnio jako¶ tak siê sk³ada, ¿e poci±gami je¼dzi³em sam i sam i daleko (z wyj±tkiem powrotu z Wawy z AMIm), tak wiêc a¿ dwie osoby, z którymi mo¿naby pogadaæ, by³y ca³kiem mi³± odmian± (chocia¿ czasem têskni³em za mo¿liwo¶ci± po prostu wlepienia wzroku w szybê i odp³yniêcia my¶lami :). Po standardowych piêciu godzinach (poci±g po¶pieszny) i niestandardowej po³owie (poci±g polski) wjechali¶my na dworzec Wawrszawa Centralna.

W miêdzyczasie dwa razy zmieniali¶my przedzia³ (wpakowali¶my siê do pierwszej klasy, po czym zostali¶my stamt±d wyproszeni), i w koñcu wyl±dowali¶my w takim, w którym nie da³o siê otworzyæ okna. Tak wiêc mój plan wystawienia korpusu przez okno spali³ na panewce... Wybiegli¶my wiêc czym prêdzej z wagonu, chwila konsternacji (gdzie jest te 25 osób, które mia³y nas powitaæ? :), i zobaczyli¶my dwuosobowy (to chyba ju¿ tradycja :) komitet powitalny - Dziuniê i kogo¶, kogo szybko zidentyfikowali¶my jako Szymona (a dlaczego, to chyba nietrudno siê domy¶leæ :) Po wymienieniu powitalnych u¶cisków Szymon musia³ nas opu¶ciæ, a Dziunia wziê³a nas na Torwar.

"Wziê³a nas" znaczy wsiad³a z nami do tramwaju, gdzie od razu zap³aci³em karê za przewóz baga¿u bez biletu (kanar powinien siê do tego szeroko u¶miechn±æ i powiedzieæ "Warszawa wita szanownego Pana"), potem do autobusu i na Torwar.

Na miejscu po uiszczeniu op³aty 5 PLN zostali¶my wpuszczeni na teren Torwaru, a wiêc wtedy - Gambleriady Wiosna 97, 23-25 maja 1997. Zwanej oczywi¶cie Lameriad±. Gdy popatrzy³em na niektórych targowiczów (gostkowie podniecaj±cy siê Mortal Kombatem, Need For Speed i grami w ogóle, bêd±cy dla siebie równie cool na maxa jak Pepsi Max dla szympansa) zaraz zrozumia³em dlaczego w³a¶nie tak zwanej, i jeszcze raz pomy¶la³em, ¿e musialbym mieæ nierówno pod sufitem, gdybym przyjecha³ tu nie maj±c nadzei na spotkanie ze znajomymi (i nieznajomymi). Bo dla samej Amigi PPC te¿ bym nie przyjecha³. ¦wietna rzecz, ale wolê rzeczowy artyku³ na ten temat ni¿ patrzenie w³asnymi oczyma na generowanie fraktali. Bawiæ siê tym nawet nie chcia³em, bo nie lubiê, jak stado ludzi patrzy mi zza ramienia na to, co robiê (jakbym to ja wiedzia³ :)

Po wej¶ciu wtopili¶my siê w t³um "swoich", tzn. Naczelnego (mps), AMI z bratem, APair, Lud0, Yoga, KOLa, Verox, Pierre, Jonek, DrSky, Mikerek, STRodd, Rekin, DanCop, nie pamiêtam kogo jeszcze... Troszkê trudno by³o zapamiêtaæ pary nick/twarz, ale w koñcu zaczê³o siê nam udawaæ. Lud0 stwierdzi³ "TxF, znowu malowa³e¶ sufity!" :)) Nastêpna godzina albo co¶ up³ynê³a nam na rozmowach, a do samego budynku targowego w³azi³em na nied³ugo, g³ownie aby sprawdziæ, ¿e Amiga PPC rzeczywi¶cie jest, firmy amigowskie s±, a Veroxa w t³umie i tak znale¼æ siê nie da.

Nastêpnie grupowo udali¶my siê odebraæ z dworca Jubala i Bilbka. Z powodu trudno¶ci z zebraniem tylu ludzi w jedn± kupê troszkê siê spó¼nili¶my (pó³ godzinki), ale z drugiej strony Bilbek nie przyjecha³ w ogóle (a wiêc kwita, kosztem Jubala, który siê naczeka³ :). Bogatsi o Jubala skierowali¶my siê w stronê Cyberii, tzn. kawiarni internetowej, gdzie pracuje Dziunia. Tam ju¿ byli D-Roc, Wojsik z Vi±, a teraz my do³adowali¶my lokal do 90% pojemno¶ci. Zaczêli¶my powoli raczyæ siê piwem. Tutaj te¿ dotar³y za jaki¶ czas Izulka i LMouse, a tak¿e RomeoAD, Mellow, Katka, Olasme, o ile pamiêtam to wtedy te¿ wróci³ (do nas :) Szymon. Przed Cybieri± zaprezentowa³em wszem i wobec swój algorytm kompresji puszek (których siê trochê w miêdzyczasie uzbiera³o) polegaj±cy na nag³ym ataku z powietrza na wy¿ej wymienione. To wielkopomne wydarzenie zosta³o zreszt± uwiecznione przez Veroxa.

Z Cybierii kup± udali¶my siê do knajpy "Pod Bary³k±" (ale niestety bez Dziuni), gdzie zajêli¶my znaczn± powierzchniê na ¶wie¿ym powietrzu, i gdzie AMI siê dowiedzia³, ¿e nie zakupionego tu piwa piæ tu nie mo¿na. Kilka osób skrzêtnie skorzysta³o z mo¿liwo¶ci ul¿enia sobie :) Dotar³ mps... Znowu wszyscy debatowali o wszystkim. A¿ zrobi³o siê pó¼no (no, prawie) i trzeba by³o zastanawiaæ siê nad najbli¿sz± przysz³o¶ci± (tzn. gdzie z³o¿yæ na noc nasze cia³a). Po¿egnali¶my J0Ego, który pojecha³ tam, gdzie Brudno.. yyy znaczy Bródno, i w wiêkszo¶ci (zosta³y Izulka, LMouse, Jubal, mps, Katka, Mellow...) wrócili¶my do Cyberii po Dziuniê. Przy okazji RomeoAD postanowi³ zaspokoiæ g³ód pizz±, czego niestety nie bardzo mog³a zrozumieæ reszta - wszyscy w prze¶wiadczeniu, ¿e trzeba pêdziæ do Alcatrazu, zaczêli siê spieszyæ (a Romeo ju¿ tê pizzê zamówi³). W koñcu jednak na niego poczekali¶my (tylko po to, aby nie móg³ siê za d³ugo cieszyæ posiadaniem czego¶ jadalnego:), a potem ju¿ udali¶my siê w stronê znanego mi ju¿ ze s³yszenia akademika o nazwie Alcatraz, po drodze jeszcze wy³udzaj±c frytki od tych, którzy zd±¿yli je nabyæ (dziêki Verox, Jonek :)

Przybyli¶my tam troszkê za pó¼no jak na kulturalne wej¶cie (przed 22.00 nie zamieszkuj±cy tam mog± zostawiæ dokument jaki¶ w zamian za "blachê" uprawniaj±c± do wej¶cia), w zwi±zku z czym musieli¶my kombinowaæ. Pos³ali¶my jak±¶ mi³a osobê p³ci ¿eñskiej do pokoju 322, a¿eby powiadomi³a mieszkaj±cego tam Monstera. Monster rzeczywi¶cie zanied³ugo wyszed³, tylko nie mogli¶my zrozumieæ ciê¿kiego szoku, jaki pojawi³ siê na jego obliczu na nasz widok... Za chwilê siê wyja¶ni³o - Monster wyszed³, bo dzwoni³ Jubal z mps'em, a tak w ogóle to on mieszka nie w 322 tylko 332... Ju za chwileczkê dotarli ci, którzy dzwonili, i by³o nas du¿o za du¿o. Jednak okaza³o siê, ¿e Monstera w akademiku te¿ lubi±, i jako¶ uda³o mu siê za³atwiæ kilka kart mieszkañca, blach, a w koñcu przymkniêcie oczu na tabun m³odych ludzi wdzieraj±cy siê do akademika.

No i impreza zaczê³a siê rozkrêcaæ. Cromax, Smash, Pablo, Wojsik, D-Roc i STRodd ju¿ byli na miejscu. Zd±¿y³em tak¿e poznaæ Zaborê, zanim spocz±³ snem sprawiedliwego. Zabora zreszt± przez ca³± noc w dziwne sposoby zmienia³ miejsce pobytu, ale ci±gle jako¶ by³ na widoku i pod nogami :)) A raz spa³ na stoj±co w k±cie za szaf±, co potem jeszcze w niedzielê wiernie próbowa³ oddaæ Jubal.

Ale niewa¿ne. W ka¿dym razie w akademickiej kuchni rozpoczê³a siê impreza... Zosta³em powitany przez D-Roca tradycyjnie, po polsku. Gdzie¶ na pocz±tku zadzwoni³y LMouse i Izulka aby spytaæ, jak nam leci. Hmmm... W tym momencie zdali¶my sobie sprawê, ¿e baardzo nam ich tu brakuje, i zaczêli¶my metodami pró¶b i gró¼b na zmianê namawiaæ je, aby tu przyjecha³y (rachunek musia³y niezly zap³aciæ :). Zaofiarowali¶my siê sp³aciæ taksówkê, helikopter, samolot, wszystko, ¿eby tylko tu przyjecha³y (no, w sumie mówili¶my tylko o taksowce:). Ale nie i nie, a¿ w koñcu subiektywnie kolektywnie stwierdzili¶my, ¿e ten telefon to by³ troszkê z³o¶liwy... "Gdyby wam zale¿a³o, to by¶cie nas Pod Bary³k± bardziej prosili, ¿eby¶my posz³y"... Ehhh, kobiety...

A¿ mi g³upio, ale zbyt wielu szczegó³ów z reszty imprezy nie pamiêtam. Wiem, ¿e wraz z Jubalem namawiali¶my Smasha do wytchniêcia ¶wie¿ym powietrzem (czemu zreszt± wyra¼nie siê sprzeciwia³)... Przegada³em du¿o czasu z Dziuni± i MPSem, zamiani³em kilka zdañ z Vi± opiekuj±c± siê nieletnim w stanie upojenia alkoholowego (Wojsik:)...

W ka¿dym razie impreza skoñczy³a siê ko³o czwartej, kiedy to cze¶æ ludzi pomaszerowa³a, je¶li mia³a gdzie, a reszta po³o¿y³a siê spaæ. Ja mia³em zaszczyt spaæ ko³o Yogi :)) i pod Venomem ;)) Na szczê¶cie pó¼niej Venom przeniós³ siê na ³ó¿ko, tak wiêc z niewygód pozosta³y tylko nogi (obute) D-Roca na mym brzuchu i troszkê ni¿ej oraz but Luda ko³o mego narz±du powonienia.

A za którym¶ razem, gdy siê obudzi³em, poczu³em, ¿e co¶ spoczywa na mym ty³ku (ja sobie spa³em na boku). A by³ to STRodd, który po prostu tak sobie przysypia³... Stwierdzi³, ¿e mam ko¶cisty ty³ek, ale jednak wola³ mój ty³ek ni¿ pod³ogê :))

Rankiem wiêkszo¶æ ludzi spo¿ywa³a jakie¶ ¶niadanie na korytarzu, a¿ do czasu gdy D-Roc wyla³ colê (KOLê?:) na parkiet. Niewiele, troszkê tylko. Ale w pobli¿u by³a pani sprz±taczka, która zaczê³a nam u¶wiadamiaæ, ¿e wylewanie czegokolwiek na "dêbowy parkiet" nie jest dobrym pomys³em, przez co wiêkszo¶æ obecnych odczu³a nagle potrzebê znalezienia siê w pokoiku Monstera (a du¿y on nie jest). Z jakiego¶ pokoju w pobli¿u dolatywa³a Kasia Kowalska, co zostalo przez Yogê bodaj¿e skwitowane napisem markerem na drzwiach "Chujow± muzykê tu gracie"... Potem po¿egnali¶my Luda i Yogê (którzy podobno w planach mieli wróciæ jeszcze dzieñ wcze¶niej). Ja mia³em okazjê pierwszy raz goliæ siê bez lustra :)) Atmosfera przycich³a, na pewien czas zatopili¶my siê w lekturach (well, niektórzy z nas).

Przed po³udniem czê¶æ osób zaczê³a siê wybieraæ na Torwar. Stali¶my przed akademikiem i czekali¶my na Jubala, Cromaxa, Monstera... W tym czasie przysz³y Izulka i LMouse i posz³y na górê. W koñcu cierpliwo¶æ Zabory, Venoma i kogo¶ tam jeszcze siê wyczerpa³a i ruszyli na Torwar. Ja zdecydowa³em, ¿e mo¿e jednak poczekam na tamtych, i po wzglêdnie krótkim czasie siê doczeka³em (jak ju¿ szed³em na górê). Niespiesznie udali¶my siê w stronê firmy AlkomatX (albo jako¶ tak :), gdzie mieli¶myn okazjê przejrzeæ maile (kto je dostaje, to mia³...) oraz poircowaæ choæ troszkê (g³ownie miêdzy sob±, ale byli te¿ szczepan, Frontier). Potem spacerkiem poszli¶my w stronê przystanku, zawadzaj±c o sklep spo¿ywczy (Bobo Fruit rulez :).

Korzystaj±c z ró¿nych przydatnych ¶wistków weszli¶my na teren Torwaru (wcze¶niej mia³em okazjê poznaæ ChamLeta, zreszt± widzia³em go nieca³e 10 minut:). W ¶rodku spêdzi³em troszkê wiêcej czasu ni¿ dzieñ wcze¶niej (ale wci±¿ niewiele :). Na zewn±trz pozna³em Slyzaara i Xmsa (z tymi to gada³em ca³e 5 minut). Niestety nie uda³o nam siê spotkaæ J0Ego, pozostawionego dzieñ wcze¶niej... Wzi±³em za to od Jonka plakaty informuj±ce o Intel Outside 4 celem propagacji na terenie Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie :))

Potem by³a jak dla mnie najlepsza czê¶æ Lameriady, czyli #amigapl (no, nie ca³e) w Warszawskich £azienkach. Poniewa¿ czê¶æ ludzi mia³a jechaæ tego wieczoru, a raczej nie by³o sensu siedzieæ na Torwarze, gremium zgodzi³o siê na propozycjê dziewczyn - spacer (lub - wg Veroxa - rodzaj rozpoznania terenowego :). Nie wiem jak d³ugo szli¶my, i nie bardzo pamiêtam którêdy. Na pewno jak±¶ ulic± ambasadow±, bo mijali¶my ambasadê Francji (na jej widok a¿ siê zacz±³em rozgl±daæ za ufoludkami), USA (taka z kuchenk± mikrofalow± za ka¿dym oknem) i chyba jeszcze Kanady. Wchodzili¶my te¿ po jakich¶ schodach, gdzie dwoje dzieci na rolkach zgodzi³o siê nam zrobiæ zdjêcie (ha, nie mieli wyj¶cia, mieli¶my przewagê liczebn±!:). W ka¿dym razie by³o po prostu ¶wietnie - trawa by³a zielona, ptaszki æwierka³y, i nawet wyj±tkowo (wbrew pewnemu powiedzeniu) nie sra³y...

Nieco wyg³odniali wybrali¶my siê w koñcu na chiñskie ¿arcie, które zreszt± by³o ca³kiem niez³e. Przy okazji LMouse postanowi³a zrobiæ nam zdjêcie. Na has³o Amiego a propos zachowywania siê naturalnie natychmiast wsadzi³em palec do nosa. Z zamiarem wyjêcia go za chwilê, ale nie zd±¿y³em... LMouse bezlito¶nie nacisnê³a spust migawki w aparacie i ju¿ siê nie mogê doczekaæ tego zdjêcia :)))

Najedzeni znowu wybrali¶my siê do jakiego¶ parku, po drodze spotykaj±c Dziuniê i Royala. To zreszt± potwiedzi³o jeszcze raz, ¿e gdy w jednym mie¶cie znajduje siê wiêcej ni¿ 10 osób z #amigapl, to na pewno siê spotkaj±, i to niekoniecznie na dworcu. Zawsze zawsze. A¿ mi³o tak i¶æ przez miasto i wpa¶æ na kogo¶ znajomego :)

W parku wreszcie okaza³o siê, po co s± p³aszcze takie jak mój - aby kilka osób mog³o siê bezproblemowo wy³o¿yæ na nich na trawie :) Znów beztrosko przepu¶cili¶my trochê czasu na rozmowach i ¶miechu... Niestety w koñcu musieli¶my siê udaæ w stronê dworca aby wys³aæ do domów LMouse i Amiego... Poci±gi mieli o tej samej porze, wiêc pozostawiwszy Amiego na pastwê losu wszyscy poszli czule ¿egnaæ LMouse, machaj±c melodramatycznie ¶nie¿nobia³ymi chusteczkami (higienicznymi ;)

Izulka posz³a do domu siê pakowaæ, a reszta polecia³a do Burdel Kinga, gdzie mia³ byæ Royal z Ky± i niejakim Andrzejem. Ju¿ ich nie by³o w samym Burger Kingu, ale wkrótce ich spokali¶my w pobli¿u, gdy poszli¶my sobie przysi±¶æ. Niestety nie mogli przy³±czyæ siê do zapowiadaj±cej siê imprezy :(( Gdy tak sobie przysiadali¶my, mieli¶my niesamowit± okazjê zobaczyæ dwóch orygina³ów spo¿ywaj±cych (o ile mo¿na to tak nazwaæ) jak±¶ chiñsk± potrawê. Jakby szympansom (takim mniej inteligentbym) daæ sztuæce i dopu¶ciæ do miski. No, jedna ró¿nica by³a - ci dwaj byli ubrani :)) Ale odg³osy, zachowanie, nag³e wybuchy ¶miechu, miny... No przepiêknie :)

A potem znów na dworzec, tym razem aby spotkaæ i po¿egnaæ Izulkê. Ju¿ naprawdê nie pamiêtam, kiedy do³±czy³ do nas Raq... Znów wyci±gnêli¶my chusteczki... I Izulka pojecha³a... Z dworca zadzwonili¶my jeszcze do Cyberii do Jestera, coby siê upewniæ, ¿e siê spotkamy.

W drodze do Alcatrazu spotkali¶my Br0wara z jak±¶ ekip±, którzy zabrali siê z nami. Stamt±d wyszli¶my na zakupy. Przed akademikiem spotkali¶my Jestera. Zreszt± wygl±da³o to do¶æ ¶miesznie - Jester szed³ naprzeciw nas, gdy go mijali¶my (ja by³em najbli¿ej) tak jako¶ obróci³ siê na piêcie i zacz±³ i¶æ obok mnie... Wygl±da³o to dziwnie, zacz±³em wiêc troszkê zwalniaæ, by wybadaæ czy ten dziwny cz³owiek obok mnie te¿ zwolni czy co... Ale w koñcu "cz³owiek" zagada³ i tak pozna³em Jestera.

W sklepie okaza³o siê, ¿e zgodnie z fam± Jester jest gotów zakupiæ 20 piw ku uczczeniu powstania jakiej¶ firmy (tu bym mu chêtnie zrobi³ reklamê, ale nazwy nie pamiêtam :). Ob³adowani siatkami wrócili¶my do akademika i zajêli¶my siê rozpêdzaniem imprezy. Do³±czyli jeszcze Comanche, Capshift i Insert. By³ tak¿e Pierre, z którym wymieni³em wiele cennych pogl±dów (he :). Jubal nie mia³ chyba nastroju na imprezê i zaszy³ siê w pokoju Monstera. Ja wrêcz przeciwnie, i bardzo siê stara³em aby dotrzymaæ danej samemu sobie obietnicy. Za którym¶ razem gdy wpad³em tam po piwo (impreza by³a w kuchni piêtro wy¿ej, bo ni¿ej jakie¶ lumpy gra³y w karty:) Jubal stwierdzi³ "No, jeste¶ ostro wciêty", ja odpar³em "No to jestem na dobrej drodze" i poszed³em piæ dalej. Mimo wszystko jaskó³ki jeszcze mi wychodzi³y (ale to chyba jednak by³o troszkê wcze¶niej?;) W ka¿dym razie w koñcu stwierdzi³em potem, ¿e chce mi siê spaæ. Dziunia wskaza³a mi zachêcaj±co wygl±daj±c± (haha :) stertê gazet. Verox powiedzia³ "Tadek, ale Ty to nie pij ju¿ wiêcej". Stwierdzi³em (a raczej przypomnia³em sobie mój wniosek, w tej chwili nie by³bym w stanie my¶leæ konstruktywnie:), ¿e Verox to porz±dny go¶æ i chyba nale¿a³oby pos³uchaæ... Good bye, cruel world... Ale na razie tylko :)

Nastêpn± rzecz±, jak± mgli¶cie pamiêtam, by³a moja podró¿ z kuchni do pokoju Monstera. Wiem, ¿e po drodze zdj±³em podkoszulek (bo by³ mokry), po doj¶ciu na miejsce za³o¿y³em bluzê (o dziwo, przodem do przodu :). Podziêkowa³em Jesterowi, ¿e obróci³ siê na bok, dziêki czemu mog³em wepchn±æ siê miedzy niego a Jubala, i znów usn±³em...

Rano siê obudzi³em :) Prawie natychmiast sprawdzi³em swój podkoszulek, i okaza³o siê, ¿e jak najbardziej mia³em racjê co do tego, co mi siê zdawa³o, ¿e zrobi³em :)) Polaz³em do kuchni piêtro wy¿ej, gdzie spotka³em Comanche'a, Inserta i Capshifta ¶pi±cych w rogu, a tak¿e Zaborê i Venoma drzemi±cych na kawa³ku ³ó¿ka (dalej bêdê zwa³ to materacem). Najwa¿niejszy by³ jednak pas startowy piêknie skomponowany z chiñskiego ¿arcia... Zarzuci³em to pospiesznie gazetami, po czym siad³em na krze¶le i pogada³em z Comanchem. Po jakim¶ czasie uda³o mi siê waln±æ obok Zabory na materacu, potem chyba znów wróci³em na krzes³o. Jeszcze gdy le¿a³em z Zabor±, do kuchni wesz³a jaka¶ studentka... Pierwsz± rzecz±, jak± tam ujrza³a, by³o dwóch go¶ci ¶pi±cych (no, prawie) tak akurat przy wej¶ciu i na dodatek tu¿ przy kuchenkach. Podnios³em g³owê, u¶miechn±³em siê i powiedzia³em grzecznie "dzieñ dobry", co chyba troszkê j± uspokoi³o, bo nawet zauwa¿y³em ¶lad u¶miechu i zrozumienia na jej twarzy, a jak odsun±³em materac (z Zabor± na nim) tak, aby mog³a sobie przygotowaæ jaki¶ posi³ek, to ju¿ bez strachu wesz³a dalej i zaczê³a siê krz±taæ (ale ¶mieszne s³owo, co ono w ogóle oznacza? :). Za jaki¶ czas wzi±³em siê do sprz±tania, tzn. wszystko, co zbêdne, sz³o do obecnego w kuchni zsypu (Zaborê i Venoma postanowi³em tym razem oszczêdziæ :). Po jakim¶ czasie zosta³y tylko resztki jedzenia, które w miarê mo¿liwo¶ci poch³on±³em ("w miarê mo¿liwo¶ci", bo np. na chleb moczony w piwie nie mia³em ochoty :). Ostatecznie poczeka³em, a¿ mieszkañcy akademika skoñcz± siê tu pojawiaæ, ods³oni³em moje dzie³o i zabra³em siê do jego usuwania, co by³o bardzo radosnym i buduj±cym do¶wiadczeniem.

Trzy zdrowa¶ki i dwie litanie potem postanowi³em wzi±æ prysznic. Poniewa¿ samotny prysznic to nieciekawa rzecz, Zabora i Venom postanowili mi towarzyszyæ (no, nie do koñca, kabiny mieli¶my oddzielne :(( :))). Nastêpnie ju¿ czysty ale dalej g³odny zapragn±³em wyj¶æ na ¶wie¿e powietrze. Wcze¶niej jeszcze wykona³em operacjê "drop the load", potem zjad³em dwie kromki (chyba Cromaxowi) z pasztetem (nie wiem czyim), popatrzy³em na sequel numeru "Zabora ¶pi na stoj±co w k±cie miêdzy szaf± a ¶cian±", tym razem prezentowany w zastêpstwie przez Jubala (bo Zabora wykonywa³ w tym momencie tê operacjê, co ja na pocz±tku tego zdania :). A¿ wreszcie poszed³em przed akademik, i je¶li kto¶ dnia 25 maja 1997 roku widzia³ osobnika w czarnej kurtce siedz±cego smêtnie pod drzewem przed akademikiem Alcatraz przy placu Narutowicza w Warszawie, wygl±daj±cego, jakby by³ ca³kiem zdrowy, ale na pewno nie psychicznie, jakby by³o mu zimno, ale go to wali³o, jakby by³ g³odny, ale to nic nie zmienia³o... To by³em ja, TxF we w³asnej osobie (a potem jeszcze do³±czy³ do mnie Venom :)

Poniewa¿ mieli¶my w ten dzieñ wracaæ do Krakowa, udali¶my siê z Venomem na Torwar sami, przed Jubalem, Cromaxem i innymi ¶niadaj±cymi. Na miejscu spotkali¶my wreszcie J0ego... By³ MPS, Dziunia, Szymon. Pogada³em z APairem. Potem z Jesterem skoczyli¶my po piwo (tym razem wchodzi³em przez osobne wej¶cie jako "media" :). Niestety Jester gdzie¶ siê zgubi³ potem z tymi piwami, i pomimo szczerych chêci nie uda³o mi siê go odnale¼æ (i musia³em zwracaæ J0Emu 3 PLN... ale ze wzglêdu na to 20 piw dzieñ wcze¶niej mo¿na Jesterowi wybaczyæ :))

Pó¼niej po¿egnali¶my siê z wszystkimi, którzy byli (jak siê okaza³o, Alcatrazowicze udali siê do tej samej firmy co wczoraj, i jeszce ich tu nie by³o) i pojechali¶my na Wawê Centraln±. Tam z niejakim smutnym rozbawieniem obserwowa³em ma³e dziecko chc±ce ode mnie pieni±dze, podczas gdy mnie dobija³a ¶wiadomo¶æ, ¿e g³odujê od rana i jeszcze przez nastêpne 6 godzin nic nie zjem, bo pieniêdzy mia³em o 1.3 PLN wiêcej, ni¿ bilet kosztowa³... Co zreszt± spo¿ytkowa³em na Snicksersa, powiêkszaj±c swój d³ug u J0Ego :)). A do Krakowa jecha³em maj±c w portfelu dok³adnie 24 grosze.

Na dworcu spotkali¶my jeszcze Veroxa i Daco, których pomimo po¶piechu "poprosili¶my" o odprowadzenie nas na peron :))

A potem, jak zwykle, pojechali¶my. Spotkania #amigapl (zreszt± nie tylko #amigapl chyba) maj± to do siebie, ¿e koñcz± siê jako¶ tak smutno na dworcowych peronach... Najpierw odprowadzali¶my LMouse, potem Izulkê (AMIego te¿, ale nie do samego peronu:), potem sami zostali¶my odprowadzeni... I tak by³o poprzednim razem, i poprzednim... Ehhh... I tak bêdzie nastêpnym. I to jest jedyna pociecha odjazdów - nadzieja, ¿e bêdzie nastêpny raz, ¿e kiedy¶ jeszcze tu wrócimy, mo¿e oni przyjad± do nas... Oby :)))

Koniec raportu... Obiecujê, ¿e nastêpnym razem raport bêdzie lepszy, bêdê mniej pi³, wiêcej pamiêta³, mia³ jaki¶ notatnik on-line na najlepsze has³a, i w ogóle nastêpna produkcja bêdzie wy¿szych lotów, ni¿ ta...

Tadek vel TxF (aka JPEG)


Powrót